Tytuł oryginału: A Dog's Purpose
Liczba stron: 391
Gatunek: Literatura współczesna zagraniczna, powieść przygodowa
Moja ocena: 5+/6
Kiedy zobaczyłem nową książkę z psiakiem na okładce to od razu uśmiechnąłem się pod nosem, bo wiedziałem, jaki będzie kolejny prezent, który dam mojej mamie na kolejne urodziny lub święta. Mama kocha psy (nasz kundel Rocky to z pewnością jeden z najbardziej rozpieszczonych psów na świecie i spokojnie można stwierdzić, że bynajmniej Rocky jako zwierzak nie jest tylko miłym dodatkiem w życiu naszej rodziny, ale jej istotnym członkiem, który nie raz gra pierwsze skrzypce i decyduje, przeważnie mową swojego ciała, o niektórych sprawach, serio) i najczęściej sięga po książki właśnie z nimi - chociaż Cejrowskiego też uwielbia. Ale jakie było moje zaskoczenie, kiedy wbiłem na lubimyczytać.pl, a tam tej książki nie ma! No jak to nie ma? Przeważnie pojawiają się tam książki na długo przed premierą, jak jeszcze nawet nie jest znana okładka, a tu grafika okładkowa jest, na niej jeszcze informacja, że na jej podstawie niedługo film w kinach. I takiej książki nie ma na lc? Okazało się, że już wcześniej była, tylko pod innym tytułem Misja na czterech łapach i ta najnowsza została pod nią tylko podpięta, więc nie mogłem jej wyszukać. W każdym razie mama to już znała, bo dostała ode mnie w któreś z ostatnich świąt. Ale i tak się ucieszyła na wieść o adaptacji, bo książka spodobała jej się bardzo, więc i film na pewno zobaczy. Mi pozostało czekać na kolejne potencjalne książki dla mamy, ale okazało się, że moja przygoda z tą książą się nie skończy na samym obdarowaniu mojej rodzicielki. Mama namawiała, koleżanka podesłała, no i masz. Kobiety mają siłę. A jak są dwie to już nie ma takiej zapory, której by nie przebiły, nawet jeśli bezpośrednio ze sobą nie współpracują. Nie czytam takich książek, bo wolę z psami przebywać niż o nich czytać, ale tutaj się skusiłem. I było warto.
Był sobie pies opowiada historię niesamowitego psa, który przeżywa swoje życie kilka razy i za każdym razem ma całkowitą świadomość tego, co przydarzyło mu się poprzednio. Przychodzi na świat jako Toby. Szczeniak, jak to w życiu każdej nowo narodzonej żywej istoty, na początku uczy się stawiać pierwsze kroki na tym świecie, przebywając razem z mamą, braćmi i siostrą w zamknięciu w schronisku. Jego psia rodzinka szybko zostaje rozbita, a jemu samemu udaje się uciec i zażyć wolności. Niestety jego życie szybko się kończy. Ale nie oznacza to, że kończy się na zawsze. Toby odradza się w nowym ciele i teraz jest golden rertieverem. Kilka drobnych przygód i pewien nieprzyjemny zbieg okoliczności sprawiają, że wreszcie trafia w ręce Ethana, który daje mu na imię Bailey. Ten moment jest przełomowy, bo właśnie od Ethana dowie się, co to znaczy żyć z człowiekiem i poznać cały jego świat: dom, przedmioty, inne zwierzęta i ludzi, uczucia i emocje. Wszystko w kolorowych i ciemnych barwach, w pozytywnych i negatywnych chwilach, w spokoju i w momentach zagrożenia. Ośmioletni Ethan bezwarunkowo kocha swojego psa ze wzajemnością. Wspólnie dorastają i przeżywają wiele, ale ich świat zaczyna się powoli kurczyć, aż w końcu Bailey musi odejść. Tylko, że znowu odradza się w innej postaci, pamięta poprzedni dom, kochającego Ethana, wszystkie niesamowite przygody, ale ma inne ciało i nie widzi chłopca nigdzie w pobliżu. Zaczyna się zastanawiać, o co tutaj chodzi i szuka sensu swojego ciągłego istnienia odradzając się w kolejnych wcieleniach.
Powieść Camerona to jedna z najcieplejszych i wywołujących masę pozytywnych emocji książek, jakie było mi poznać. Zaskoczony byłem pozytywnie poprowadzoną akcja. Myślałem, że będzie w
tym więcej prostoty z życia psa i przebywania w życiu człowieka. Tego oczywiście nie zabrakło, bo widzimy jak psiak od początku wszystko poznaje, doświadcza, cieszy się ze wszystkiego dokoła, zabawy z człowiekiem, ze zwierzętami, z tarzania się w trawie, kąpieli, aportowaniu piłki czy jazdy na przednim siedzeniu, co uwielbiał najbardziej ze wszystkich czynności z chłopcem. Narracja pierwszoosobowa pozwala nam widzieć to jego oczami i dostrzec autentyczne szczęście bijące od tego psa z doświadczania tej prostoty życia, która tak go cieszy. Nie miałem wcześniej okazji zapoznać się z takim zabiegiem wejścia do głowy zwierzaka, więc jest to dla mnie coś nowego, ale zabawa była świetna. Co prawda początkowo infantylny styl nieco mnie irytował, ale pomyślałem sobie, że przecież to pies, a nie człowiek, więc myśli nieco inaczej i tak to powinno wyglądać. Wspólny świat, ale psychologia całkiem inna. Świat psa jest prostszy, postrzega go w mniej skomplikowanych sposób niż ludzie, i mniej w nim komplikacji, z którymi musi się zmagać. Ale pokazanie tego najprostszego etapu w życiu Bailey'a to tylko część tej książki. Dalsza to ukazanie poszukiwania sensu jego istnienia. Czemu ciągle się odradza w nowej postaci i pamięta to, co kiedyś było? Dlaczego nie może przeżyć swojego życia z jednym tylko ukochanym panem i tak szczęśliwie odejść z tego świata? Co musi zrobić, żeby zakończyć to raz na zawsze? Te pytania towarzyszą naszemu czworonożnemu bohaterowie i wspólnie z nim będziemy szukać odpowiedzi, a przy tym przeżywać mnóstwo przygód, które najczęściej będą się kończyć dobrze, ale czasem także i nieprzyjemnie. Jednak na pewno będzie wyjątkowo, ciekawie i niesamowicie przeżyć to wszystko w ciele najlepszego zwierzęcego przyjaciela człowieka.
Czytałem Był sobie pies z szeregiem towarzyszących mi emocji, które wyzwala, bo nie sposób inaczej. Książka bardzo absorbuje uwagę, jest niesamowicie ciepła, żywiołowa, pełna miłości i przyjaźni, wielu wesołych przygód. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek po jej odłożeniu stwierdził, że to była strata czasu. Oczywiście entuzjaści psów odbiorą ją najlepiej i najbardziej będą zachwyceni. Ale myślę, że nawet Ci, którzy przepadają bardziej za innymi czworonogami też przyjmą ją pozytywnie. Osobiście kilka razy podczas czytania miałem dosłownie ochotę wskoczyć w auto i jechać do rodziców, żeby tylko zobaczyć i wypieścić naszego i tak już bardzo rozpieszczonego Rocky'ego. Jak to dobrze jest go mieć!
Powieść idealna na prezent dla każdego, komu chcemy dać nieco radości i
uśmiechu na twarzy. Psy to najwspanialsze zwierzęta na świecie, które
kochają bezwarunkowo i cieszą się ze wszystkiego, co związane z ich
panem. Co najważniejsze - cieszą się tym, co tu i teraz. Nic z tego, co za nimi i
przed nimi ich nie obchodzi. To rzecz, którą człowiek mógłby posiadać,
żeby sam być równie szczęśliwy. Ale my, ludzie, nie mamy takiej cechy charakteru. Rozmyślałem o tym podczas czytania i pomyślałem, że może dlatego właśnie mamy psy, żeby to one pokazywały nam jak łatwo jest być wesołym, szczęśliwym i kochającym. I jeśli nas tym na stale nie zarażą to dają nam to chociaż przez chwilę w ciągu dnia. Miałem napisać niewiele, a wyszło trochę wylewnie. Ale właśnie to powoduje ta pozytywna książka. Jeszcze tylko krótko o filmie.
Rzadko kiedy zdarza mi się, żebym sięgnął po film tak krótko po przeczytaniu książki. A chyba nawet pierwszy raz zdarzyło mi się, żebym sięgnął po przeczytaniu, a przed napisaniem recenzji. A tak skończyłem czytać wczoraj i też wczoraj od razu zobaczyłem sobie film. Adaptacja książki w reżyserii Lasse Hallströma bardzo pozytywna i na dość wysokim poziomie oddania książki. Dobrzy aktorzy, dialogi, psiaki, wiele zgodnego z książką. Nieco odmienna od oryginału jest, bo jakieś drobnostki się tam zmieniły i było dodane jedno wcielenie więcej (kto zresztą zobaczy i trochę pomyśli to będzie wiedział od razu o co chodzi, bo akurat tutaj właścicielami są czarnoskórzy, a nie biali, jak pozostali). Dla mnie było to jednak bez znaczenia, bo całościowo film prezentuje się bardzo dobrze i to nawet w dubbingu, którego poza bajkami Disneya po prostu nie cierpię. Ale przebrnąłem przez to bez szwanku pewnie dlatego, że opowiadał lubiany przeze mnie Marcin Dorociński, którego bardzo dobrze się słucha.
Był sobie pies to zagmatwana historia merdającego bohatera Bailey'a w poszukiwaniu sensu życia, która bawi, rozwesela, uczy, porusza do głębi i sprawia wiele radości z czytania. Idealna na każdą porę roku i dnia. Dla kobiet i mężczyzn, młodszych i starszych, poważnych i zakręconych, biednych i bogatych. Dla przedstawicieli wszystkich zawodów, ras czy kultur. Dla wszystkich, którzy chcą zobaczyć, co znaczy bezwarunkowa miłość i przyjaźń od czworonożnej istoty najwierniejszej człowiekowi - psa.
PS 1: Jeszcze raz serdecznie dzięki za tą książkę, Karolina. To była naprawdę świetna przygoda. :)
PS 2: Pati, to nie thriller, ani kryminał, ale nie wyobrażam sobie, żebyś tego nie przeczytała. Musisz to mieć! ;)
PS 3: Rocky nie lubi fotek i trzeba mu je robić z ukrycia. Nierzadko daje się sfotografować bez grymasu. Ale jak już to chętnie to robię i zapisuję ten kawałek obrazu zatrzymanego czasu, bo nie raz mnie bawi i śmieszny. Dzisiaj się kilkoma z nich podzielę. To nasz pies i największy przyjaciel rodziny, czyli Rocky:
Już ją mam i czeka na półce! Tylko książek i jak tu się zdecydować co wybrać. Po Twojej opinii na pewno przeczytam ją szybciej niż było to w planie! Pies to najwierniejszy przyjaciel i nie wyobrażam sobie życia bez czworonoga :). Tak jak i Twój, mój Rocky też jest rozpieszczany każdego dnia, a i nawet zdjęcia uwielbia :D. Ale co do filmu to widziałam kilka kontrowersji w internecie ;)
OdpowiedzUsuńNo to dobrze. Zakochasz się. Tym bardziej, że jest tam golden i labrador. :) Mój zdjęć nie lubi, dlatego często szybko muszę mu robić. A film okej, ale pewnie wiele osób będzie miało zastrzeżenia. Ja większych nie miałem i obejrzałem ze smakiem. :)
UsuńChodzi o kontrowersje które wybuchły z powodu złego traktowania zwierząt podczas kręcenia filmu. W necie nawet krążyło nagranie i internet zawrzał, możesz poczytać. Obydwie te rasy uwielbiam, jeszcze biszkopty to już wgl :P, ja właśnie kończę tego Kulińskiego i pieseł obok :D
UsuńTak? Ja tam nic takiego złego nie widziałem. Zresztą to film jest, a nie rzeczywistość. Się nie mieli do czego przyczepić.
UsuńPieseł zawsze obok, jak koteł normalnie. Nawet teraz w takie upały Ci będzie leżał na wersalce jak czytasz? :)
Teraz w większości czytam na zewnątrz więc pieszczoch zawsze obok na trawie albo pod hamakiem :D
UsuńHehehe, no tak, bo Ty masz dobre warunki do tego. No ale wierny pieszczoch w zasięgu ręki, to się liczy. :)
UsuńJa bardziej po przeczytaniu książki miałam ochotę wyściskać swojego psa i ogólnie patrzyłam na nią łaskawszym okiem nawet wtedy, kiedy pogryzła mi buty... :) Wrażenia z książki mam identyczne jak Ty. Pod koniec strasznie się wzruszyłam, a czytałam książkę w pociągu i trochę głupio mi było uronić łezkę, więc co chwila musiałam przerywać by się nie rozkleić, a koniecznie chciałam doczytać do końca :)
OdpowiedzUsuńMy nigdy nie mieliśmy problemu z takimi psotami Roka. Nigdy żadne buty czy klapki nie były pogryzione, meble całe, w zasadzie miałswoje zabawki i świadomość, że nimi się może bawić do woli. OD czasu do czasu jakiś worek potargał, bo to mu się podobało. Ale mogłem książkę mu włożyć do kojca albo gdzieś na podłodze to nie ruszył, tylko powąchał, polizał i zostawił. :) Moja mama też się mocno wzruszyła i na książce, i na filmie. Mi się tam może na łzę nie zbierało, ale poruszony na pewno też byłem. :)
UsuńSzczęściarz. Moja Gabi też zawsze miała swoje zabawki, ale jednak buty były atrakcyjniejsze. Ofiarą padły dwie moje pary i jedne mamy. Jest już z nami rok, a do tej pory bierze kapcie, z tym że ich nie gryzie tylko zanosi na łóżko albo do swojego kojca i z nimi śpi. Książki nie próbowałam jej dawać, ale lubię uczyć się na kocu na podłodze i zabierała mi zarówno slajdy, jak i długopisy. Chociaż pewnie chodziło jej o to, żeby się z nią bawić :)
UsuńRocky jest mega grzeczny od zawsze. Wiadomo, że jak był maluchem to więcej wariował, skakał, rzucał się itp. Ale nigdy z krzywdą dla materialnych rzeczy, których tykać nie powinien. :)
UsuńKochany ten Wasz psiak :)
OdpowiedzUsuńA co do książki to sama nie wiem, bo zazwyczaj nie czytam tego typu książek :)
Dzięki. To prawda. Uwielbiam typa. A śmieszny jest jak cholera, można by gadać i gadać. :)
UsuńJa też, ale bardzo pozytywna książka i wywołuje wiele emocji, pozytywnych przede wszystkim. Chyba najlepsza by byłą na takie jesienne, ponure i depresyjne dni.
Ta książka zawsze kojarzy mi się z ,, O psie, który jeździł koleją''! Obie pokochałam, tyle tylko że w różnym wieku :D Piękna, ucząca przyjaźni i miłości, jaką potrafi nas darzyć pies. No i okładka zachwyca *-*
OdpowiedzUsuńObsession With Books
Ja tego nie czytałem. Kiedyś musiałbym nadrobić. :)
UsuńPo pierwsze, świetna recenzja ;) W tym, jak piszesz o książce, widać, że kochasz zwierzęta.
OdpowiedzUsuńPo drugie, Rocky jest fantastyczny! Trochę przypomina mi mojego mieszańca, którego miałem od dziecka. Wabił się Rafi i nie dało się go nie kochać.
Po trzecie, też widziałem film (z całą rodziną, książkę wcześniej podsunąłem mamie) i zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie ;) Były zmiany, ale do zaakceptowania, może tylko początek potoczył się za szybko i brakowało fajnego wejścia w historię.
A tak poza tym to jestem z tą książką mocno związany, bo pracowałem nad nią jako redaktor językowy :) Dostrzegam w niej teraz rzeczy, które mogłem zrobić lepiej, mogłem też bardziej naciskać na pewne kwestie, ale po opiniach, że powieść czyta się lekko i przyjemnie, jestem zadowolony ;)
Dzięki wielkie :) To prawda, przede wszystkim jednak psy. Ale mam też mocną słabość do koni i ptaków.
UsuńNo to rasowy kundel. Mama takiego niby dla mnie kupiła, ale ostatecznie to jej przylepa najbardziej. Kundle najbardziej wierne. :)
Dokładnie. Coś tam mogliby poprawić, ale ogólnie film bardzo przyjemny. :)
Faktycznie, widniejesz na stronie redaktorskiej. Patrz, nie zauważyłem tego. Fajnie. Gratuluje. :) Wiele jeszcze takich książek zredagowałeś? :)
Z wielką przyjemnością oddawaliśmy się rodzinnie tej przygodzie czytelniczej, bardzo się nam podobała, kolejne potwierdzenie, że psy to nasi najwierniejsi przyjaciele. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Dokładnie. Psiaki the best. :)
Usuń