czwartek, 11 maja 2017

NA WODACH PÓŁNOCY - Ian McGuire [recenzja]


Tytuł oryginału:The North Water
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 273
Gatunek: Literatura współczesna zagraniczna, powieść marynistyczna, powieść historyczna
Moja ocena: 4+/6

"Bezlitosna walka z naturą i z człowiekiem"

"Na wodach północy" to książka, która w pierwszej chwili zwróciła moją uwagę świetną okładką, żeby następnie zainteresować opisem wydawcy, który jednak może nasuwać nieco mylne wrażenie, że jest to kryminał, a tak w rzeczywistości nie jest. Jednakże czas akcji, nieokiełznane morze, na którym powieść się rozgrywa, i elementy marynistyczne, związane z prowadzeniem statku i męską walką z trudną do okiełznania naturą, nasunęły mi na myśl tak świetne pozycje, jak "Terror" Dana Simmonsa czy "W samym sercu morza" Nathaniela Philbricka, które bardzo mi się podobały, więc i powieści Iana McGuire'a nie mogłem pominąć.

Rok 1859, Anglia. Były irlandzki lekarz wojskowy, Patrick Sumner, zaciąga się na statek wielorybniczy "Okrutnik", mimo że dowodzony jest przez pechowego i owianego złą sławą kapitana, z nie do końca budzącą zaufanie i sympatię załogą oraz zaproponowaną niewielką pensją dla lekarza okrętowego. Sumner wcześniej wydalony z armii, tajemniczo i w atmosferze skandalu, nie miał jednak zamiaru wybrzydzać i przyjął propozycję bez zawahania. Żywi przekonanie, że będzie tam leczył, opatrywał rany i chwilami niewiele pomagał w zajęciach związanych z prowadzeniem statku. Ale gdy pewnego dnia zgłasza się do niego obolały chłopiec okrętowy, z obrażeniami wskazującymi na to, że został brutalnie, seksualnie wykorzystany przez jednego z pozostałych członków załogi, irlandzki medyk postanawia za wszelką cenę znaleźć sprawcę tego odrażającego wyczynu. 

"Spotkałem w życiu niejednego zboczonego chuja o sparszywiałej duszy, ale wyznam wam, że żaden nie umywa się do Henry'ego Draxa"*

Powieść McGuire'a od początku uderza w nas mocnym akcentem. Wiele wulgaryzmów, brutalności i  okrucieństwa, braku skruchy i zasad moralnych wśród członków załogi statku, na którym dosłownie czuć takie plugastwo, bród, smród, krew i mroczną atmosferę. Walka z siłami natury, dramatyczne wydarzenia, okrutne i bestialskie zabijanie wielorybów bez żadnych wyrzutów, gwałt, morderstwo i konfrontacja z pedofilem i największym zbrodniarzem w ramach wymierzenia sprawiedliwości to wszystko, z czym przyjdzie się zetknąć czytelnikowi, który zdecyduje się sięgnąć po tą książkę. Autor w swej książce chciał pokazać, że świat, a szczególnie człowiek jest bardzo bezwzględny i surowy w swych poczynaniach, ma na sumieniu wiele niegodnych i odrażających czynów, i nie cofnie się przed niczym, żeby wyjść zwycięsko z tego starcia ze wszystkim, co stanie mu na drodze. Bardzo ważna jest tutaj kwestia ukazania rozszalałej natury i kreacji  postaci i zderzenia ich ze sobą. To one mają posłużyć za pokazanie tego, że nie tylko natura jest dzika i brutalna, ale przede wszystkim człowiek, którego postępowania doprowadza do zezwierzęcenia i utraty cech, które czynią go ludzkim. Drax - harpunnik, zbrodniarz, pedofil, zwierzę, i Sumner - lekarz, samarytanin szukający sprawiedliwości i prawdy, człowiek. Zło i dobro. Dwa przeciwne bieguny, wokół których toczy się główny wątek i których konfrontacja jest nieunikniona, przedstawione zostały przez autora rewelacyjnie. Henry Drax to jeden z najczarniejszych charakterów, których miałem okazję poznać i jego kreacja jest rewelacyjna.

"Zwierzęta nie mają duszy - mówi - Ale tak czy inaczej może zaistnieć jakaś miłość. Nie w swej najwyższej formie, ale zawsze"**

Książka mimo swej brutalności, brzydoty i wielu wulgaryzmów stylistycznie jest jednak bezbłędna. Dosadna, naturalistyczna i soczysta językowo proza przypomina tę typową dla Cormaca McCarthy'ego, która urzeka surowością, oszczędnym stylem i symboliką. Czuć w niej też ducha powieści Josepha Conrada, Hermana Mielville'a i Charlesa Dickensa. Bezlitosna i pełna napięcia, a jednak ujmująca i wywołująca czytelniczą potrzebę zanurzenia się w jej odmętach i tej ukazanej za jej pomocą brzydocie natury i człowieka. Niesamowita i wywołująca wiele emocji.

"Na wodach północy" to swego rodzaju dramat ukazany na tle powieści marynistycznej, która koncentruje się na tematyce morza, na wędrówce w jego dal w celach zarobkowych, ale przede wszystkim na ukazaniu ludzkiej, ponurej, gorzkiej natury i bezwzględnego postępowania dla własnej przyjemności i korzyści. Powieść, gdzie w powietrzu czuć terpentynę, mączkę rybną, gorczycę, rafid, odór szczyn, rumu i tytoniu, na pokładzie wiją się wnętrzności, tłuszcz, krew wielorybów i niedźwiedzi, gdzie ciągle trzeba dbać o statek, olinowanie, bomy, reje, maszty a przy tym walczyć, zabijać, niszczyć. Mocna, sugestywna, symboliczna, przygnębiająca, szokująca i brutalna książka zapadająca głęboko i na długo w pamięci.

*Ian McGuire, Na Wodach Północy, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 140
**tamże, s. 162


Za książkę serdecznie dziękuję  wydawnictwu Prószyński i S-ka. :)

15 komentarzy:

  1. Moje zdanie znasz, właściwie to się mogę podpisać pod Twoim tekstem i wyjdzie na to samo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dzięki. A i tak jeszcze niewiele napisałem, bo to lektura z natury tych, które walą po głowie z impetem ostrych sadomaso przy użyciu pejcza, pałki, tak że boli, ale Ty dziękujesz i chcesz więcej. :D

      Usuń
  2. Bardzo mnie intryguje ta książka! Czytałam recenzje Karoliny i Kasi i już wtedy czułam, że muszę ją przeczytać. Tak myślałam, że utwierdzisz mnie w tym przekonaniu☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, no tak to jest, jak się ma znajomych czytających w jednym czasie to samo, to czasem ciężko się powstrzymać, mimo że książki się w ogóle nie planowało. Wiem to, bo mam tak nie raz, a przeważnie dużo wychodzi od Kasi i Łukasza. :P

      Usuń
    2. Bo my po prostu mamy dobry gust :D

      Usuń
    3. Kasia - zajebisty się mówi. Zajebisty. Dobry to jest obiad rosół albo barszcz z uszkami lub krokietami (chociaż no nie, barszczyk to akurat też jest zajebisty). :D

      Usuń
  3. Kurczę, całkiem ciekawy pomysł na scenerię do tal brutalnej historii. Znaczy sam motyw wielorybnictwa już sugeruje, że to nie będzie specjalnie przyjemna lektura, ale ciekwie wygląda to zestawienie ze sobą losów postaci w takich realiach. Ale nie ruszę tego ni cholery, bo nie dam rady czytać o polowaniu na wieloryby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No drastyczne te zabijanie wielorybów,tym bardziej że ta proza taka mocna bardzo jest.

      Usuń
    2. Toteż sobie odpuszczę :)

      Usuń
  4. Nie znam tej książki, ale po Twojej recenzji chyba szybko się to zmieni, gdyż bardzo mnie zaintrygowała swoją brutalnością, brakiem skruchy i zasad moralnych.

    OdpowiedzUsuń
  5. No, wiedziałam, że Ci się spodoba;) Dobrze, że z Kasią Cię przekabaciłyśmy! Moje zdanie już znasz, wiect powtarzać się nie będę się, ale cieszę się, że Ty też zauważyłeś to podobieństwo do McCarthy'ego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie ten opis wydawcy trochę zmylił w ostatniej linijce, bo myślałem, że to kryminał będzie, a to już mnie tak nie pociągało. Ale potem jak przeczytałem u was, że nie, a klimat (marynistyka,lodowce,masakra) jak najbardziej mi odpowiada, więc nie musiałem z tym czekać. :)
      Co do McCarthy'ego to kojarzyło mi się najmocniej z jedną książką - Krwawy południk. Zwłaszcza Drax, bo to taki drugi sędzia Holden.

      Usuń
  6. Powieść marinistyczna, historyczna i jeszcze dramat... No chyba nie może istnieć już nic bardziej nie dla mnie niż ta książka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, ja wiem, jak NIE TRAFIĆ w Twoje gusta. :P

      Usuń