wtorek, 5 stycznia 2016

Ostateczny plan wydawniczy MAGa do końca maja

Na forum wydawnictwa Andrzej Miszkurka zaprezentował pewne już na 100 procent informacje, jakie tytuły pojawią się do końca maja tego roku:

STYCZEŃ

13.01:
Tui T. Sutcherland - Smocze proroctwo
Miles Cameron - Czerwony rycerz
Brandon Sanderson - Stop prawa

22.01:
David Mitchell - Czasomierze
Jim Butcher - Martwy rewir


LUTY

3.02:
Christopher Priest - Odwrócony świat
John Brunner - Ślepe stado

17.02:
Robin Hobb - Misja błazna

MARZEC

2.03
Joe Abercrombie - Nim zawisną
Brandon Sanderson - Cienie tożsamości

16.03
Tui T. Sutcherland - Zaginiona sukcesorka

30.03
Cassandra Clare - Pani Noc
Ian McDonald - Luna: Nów
William Gibson - Peryferal

KWIECIEŃ

1.04
Jim Butcher - Dowody winy

13.04
Joe Abercrombie - Ostateczny argument
Robin Hobb - Złocisty błazen

27.04
Mark Z. Danielewski - Dom z liści
Jim Butcher - Wiatrogon Aeronauty

MAJ

11.05
Lauren Kate - Przebaczenie
Brandon Sanderson - Żałobne opaski

13.05
Paweł Matuszek - Onikromos

25.05
Tui T. Sutherland - Ukryte królestwo


Pisał też o czerwcu, ale nie jest to pewne i jeszcze bez dokładnych dat:

CZERWIEC

Joe Abercrombie - Sharp Ends
Robin Hobb - Przeznaczenie błazna
Leigh Bardugo - Six of Crows
Jim Butcher - Biała noc


Podkreśliłem te, które sam na pewno przeczytam. Aż 12 pozycji! A co wy tutaj dla siebie widzicie? :)

30 komentarzy:

  1. To za dalsze książki spod pióra Hobb się nie zabierasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, nie przewiduję. Za bardzo mnie wynudził ostatni tom Skrytobójcy. Błazen to co prawda najlepsza postać tej sagi, a on będzie główną postacią w tym nowym cyklu - co w sumie wynika z samej nazwy. Ale nie, nie przewiduję, że szybko po to sięgnę, a już na pewno nie w tym roku. ;)

      Usuń
    2. A, też mam takie tytuły: no... przeczytam... ale jeszcze nie wiem kiedy. I czy na pewno ;) Ja może gdzieś latem na SKrytobójcę zapoluję, na razie muszę zapanować nad moją biblite(cz)ką.

      Usuń
    3. Ja nie wiem nawet czy w ogóle, bo tak mnie wynudził ten ostatni tom, że nie prędko pomyślę o następnej książce Hobb. A jest masa innych książek fantasy, które mnie interesują. :)

      Usuń
  2. Ja również z pewnością przeczytam wszystkie książki Sandersona oraz "Czasomierze" Mitchella.
    W swoim czasie zapewne sięgnę po książki Joe Abercrombie'go.
    Interesuje mnie również "Six of Crows"
    Pozdrawiam.
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, czy te "Czasomierze" będę czytał od razu, czy za jakiś czas, ale nie umknie mi to na pewno, bo Mitchell jest niemożliwie utalentowanym pisarzem. :)
      Abercrombie też Ci się powinien spodobać, specyficzne są jego książki, przede wszystkim pod warstwą językową.
      Ja tego póki co nie znam, tylko wiem, że to z jakiegoś cyklu, uniwersum będzie.

      Usuń
  3. Szkoda, że Tepper nie ma w tym półroczu... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale są Brunner i Priest - nie czytałaś żadnego? Brunner pojawił się już w Artefaktach z 2 książkami, a Pirest w UW kapitalną "Rozłąką", o której tutaj pisałem. Prześwietna książka.
      Wiem za to, że "Olimp" ma być w sierpniu.

      Usuń
    2. Niet, żadnego jeszcze nie znam, ale Olimpem mnie uszczęśliwiłeś :)

      Usuń
    3. "Rozłąkę" jak dopadniesz ją w ręce, to Cię pochłonie. "Wszyscy na Zanzibarze" Brunnera to najlepsza przeczytana przeze mnie fantastyka w zeszłym roku i jedna z najlepszych w ostatnich latach. Kapitalne to jest.
      Ten "Olimp" to mógł wyjść szybciej, ale są pewne problemy z innymi książkami, cegłami, dlatego to się tak przesunęło.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Tak jest, już niedługo. :P Ty czytałaś już coś od Mitchella?

      Usuń
  5. Ja na pewno Czasomierze i Sandersona trzy tomy :) Więcej nie przewiduję - i tak mam sporo do kupienia już w styczniu i lutym. Uzbierało się aż 7 pozycji must have :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 to i tak sporo. A gdzie inne wydawnictwa. ;)

      Usuń
    2. 4 z tego zestawienia :) A 7 ogółem z premier styczeń i luty wszystkich wydawnictw :)

      Usuń
  6. Hm, do przeczytania jakieś 17 książek... Sporo trochę. Choć pryznam, że UW to raczj do stania na półce. Przynajmniej przez dłuższy czas.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle makulatury i nic do czytania :)
    Zastanawiam się ewentualnie nad "Peryferalem" Gibsona. Czytałem ciekawą recenzję tej książki i zainteresowała mnie. Czekam tylko na jakieś fragmenty i recenzje. Wtedy podejmę decyzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam gadasz, jasne jest, że co czytać. :) Tylko jak się jest koneserem jak Ty, to sprawa gorzej wygląda. :P Ja tego Gibsona na pewno będę łykał, bo jeszcze gościa nie znam, a chciałem poznać po czymś, co nie ma związku z trylogią ciągu.

      Usuń
    2. Ciachu, nie jestem koneserem. Po prostu lubię literaturę z prawdziwego zdarzenia, czyli taką, gdzie autor nie ma swoich czytelników za idiotów ;) Poza tym, w związku z faktami, o których wiesz - nie widzę sensu kupowania setek książek, bo i tak nie miałbym czasu ich przeczytać, a kupowanie dla samego kupowania jest kompletnym absurdem.
      "Trylogia ciągu" to badziew jakich mało, od czytania zęby bolą. Ale ten "Peryferal" wydaje się interesujący. Przynajmniej tak wynika z recenzji amerykańskiego wydania.
      http://www.dwutygodnik.com/artykul/5801-swiaty-rownolegle-tu-i-teraz.html
      Uwaga są spoilery, ale jeśli odłożysz lekturę na za kilka miesięcy, to zapomnisz o szczegółach ;) Zobaczymy, poczekam na recenzje, fragmenty i opinie. Wtedy podejmę decyzję o ewentualnym zakupie. Ewentualnie rozważyłbym "Dom z liści", ale też zobaczymy czy w ogóle wyjdzie i jak faktycznie ta książka wygląda. Legendy i mity krążą, ale mam obawy że okażą się zwykłą wydmuszką, a książka będzie totalnym badziewiem :D
      Pożyjemy, zobaczymy.

      Usuń
    3. Hehe, po części jesteś. Ale który niby z tych autorów uważasz, że robi z nas idiotów?
      Co do tego drugiego wiem, ale też nie bierz tak bezpośrednio moich słów do siebie, bo ja sobie żartuję. :)

      To znaczy, może to i jest dobra książka, ale wydaje mi się, że mocno nieaktualna i po prostu bym ją męczył. Brunner też niby pisał przed moim pojawieniem się na tym świecie, a jednak mnie zachwycił. Zresztą ja ogólnie bardzo dobrze przyjmuję klasykę i większość Artefaktów. Bardzo duże robiłem sobie nadzieję co do tej serii i póki co nie zawiodłem się jeszcze. Chociaż wiem, że Ty masz wręcz przeciwnie.
      Ano ja też bardzo liczę na tego Danielewskiego. Ale to też na zasadzie szumu wokół niego, głównie na forum MAGa, bo w rzeczywistości nie znam go wcale. Nie ważne. Jak wyjdzie, na pewno to zgarnę. A jak będzie faktycznie pod względem poziomu tego widowiska? Zobaczymy. :)

      Usuń
    4. Ciastek, to temat na zupełnie inną dyskusję. Musielibyśmy wyjść od ogólnego założenia: co rozumiemy i jak definiujemy "ambitną literaturę" oraz "literaturę rozrywkową". To byłoby punktem wyjścia. Czysto ogólnie, aby nie zajmować miejsca na twoim blogu ;) napiszę tylko, że ja lubię i cenię pisarzy, którzy wymagają od czytelników pewnego poziomu wiedzy, ruszenia mózgownicą, abstrakcyjnego spojrzenia, itp. Nie zadowalają mnie książki, które nie niosą w sobie nic poza wartką akcją. Widzisz, ja mam tak, że nie zadowalają mnie nawet bardzo dobre pozycje, świetnie napisane, na wysokim poziomie. Książka może być świetnie napisana, stać na wysokim poziomie i nawet wciągać. Tylko co z tego, jeśli czytają ją stwierdzam, że to "tylko dobre czytadło"? Niczym nie zaskakuje, fabuła jest prosta jak włos Mongoła... i nawet bohaterowie bardzo dobrze skonstruowani i wzbudzający zainteresowanie i przyjaźń, nie ratują sytuacji. Jeżeli w fantastyce szuka się czegoś więcej niż dobrego czytadła, to oceniam takich ludzi jak Ketchum czy Gromyko jako bzdurmistrzów i niczym nie wyróżniających się rzemieślników. Rozumiesz? Chcę "mięsa" a nie jakiegoś "słodkiego pierdzenia" ;)

      Artefaktów w zasadzie nie czytałem. Kawałek Brunnera i kiedyś Trylogię ciągu, więc się nie wypowiadam na temat poziomu. Irytują mnie numerki na grzbiecie. Dlatego raczej nigdy nie kupię żadnego tomu. Nie lubię być zmuszany przez wydawnictwa do zakupu serii :) Taki przekorny jestem.

      Usuń
    5. No właśnie, na inną i prawdę mówiąc niezbyt miałbym ochotę ją rozwijać, bo już niejednokrotnie byłem świadkiem takich rozmów i z nich na ogół nic nie wynika, bo jednak ze stron zawsze i tak ma swoje zdanie, którego nie zmieni. :)

      Ja to w zasadzie oceniam Ketchuma tak pozytywnie bardziej pod kątem tego thrillera, który przedstawia zanik człowieczeństwa, a wypiętrzenie sadyzmu i okrucieństwa. I w większości są to książki inspirowane prawdziwymi historiami, jak "Dziewczyna z sąsiedztwa", czy "Jedyne dziecko". Stricte fantastyka, czyli np. ten horror "Poza sezonem" też mi się bardzo podobał, ale ot już czysto rozrywkowa sprawa, nad którą podumać nie idzie, jak w przypadku wyżej wymienionych. No ale tak jak pisałem, każdy inaczej odbiera daną literaturę i dopóki jeden nie będzie wypominał drugiemu, że jest gorszy przez to, co czyta, dopóty będziemy żyli szczęśliwi, bo ja naprawdę nic tak nie cierpię, jak ludzi, którzy się wywyższają, bo czytają literaturę wysokich lotów, a inni horrory klasy B. :) Ale generalnie zostawmy już to. Ja wiem o co chodzi Tobie, Ty wiesz o co chodzi mi, więc mamy jasność i skupmy się na tym, co nas obu cieszy. :)

      Ja pamiętam, że się wnerwiałeś o te cyferki. Ja na początku też myślałem, że mnie to wnerwiać będzie, ale jak się dowiedziałem, co tam będą wydawać, to uznałem, że nie ma sensu przedkładać swoje pedantyczne przyzwyczajenia nad świetnie książki, które niewątpliwie warto przeczytać. Także ja dalej polecam. :)

      Usuń
    6. Każda dyskusja jest ożywcza, jeśli tylko przebiega zgodnie z prawidłami i wzajemnym szacunkiem :)
      Swoją drogą, zwróciłeś uwagę jakie miernoty są promowane w działaniach szeroko rozumianej kultury i sztuki? Zadałeś sobie pytanie dlaczego ludzie znają "tfurczość" Lady GaGi, a nie znają muzyki np. Milesa Davisa? Właśnie płyty "królowej kiczu" sprzedają się w milionowych ilościach. Czy to jest wyznacznikiem wielkości? ZNANY, wcale nie oznacza DOBRY. Znana jest także Pamela Anderson, Michał Wiśniewski oraz Modern Talking... Czy oni także są wyjątkowymi artystami? Niekoniecznie ;) Wiesz, nikomu nie zabraniam puszczenia sobie w domu piosenki Lady Gagi czy Britney Spears, a sam fakt puszczenia kiczu nie świadczy automatycznie o zapaści intelektualnej danego osobnika. Niemniej problemem jest, że większość ogranicza swoje podróże intelektualne jedynie do zjawisk kiczowatych i przez to napędza koniunkturę na badziewie i odtwórstwo. Ktoś kto uważa autora zmurszałej ramoty za najlepszego autora na świecie lub ma go za wspaniałego pisarza, to nie zna się na literaturze i analogicznie - w muzyce. Hmmm… Kurcze, może w tym jest nawet jakiś sens?

      Poza tym, zobacz co się dzieje z różnego typu nagrodami i nagradzaniem autorów, wykonawców za osiągnięcia w pracy autorskiej. Osobiście nie traktuję serio żadnych nagród tego typu, a ludzi, którzy się nimi fascynują i na ich podstawie stwierdzają, co jest dobre a co złe, także z lekkim przymrużeniem oka ;) Obecnie nagrody są przyznawane za popularność, której kiczowi na pewno odmówić nie można. Podobnie jak Oscary - nie chodzę na filmy, które dostały ich zbyt dużo, a to, że jakiś film został wyróżniony choć jednym, nie czyni z niego filmu bardziej wyjątkowego, niż ten, który nie był nawet nominowany. W obecnych czasach nagrody dostaje się bez przyczyny, nawet Nobel jest przyznawany na siłę wedle zasady "co roku ktoś musi go dostać! Komu teraz go damy? Myślcie! Myślcie!". Zatem Nobla dostają osoby, które wcale nie zasłużyły na niego. Wspomniałbym Dario Fo czy Elfriede Jelinek jako przykład... Obecnie nagrody nie są wyznacznikiem wielkości dzieła, lub jego autora. Społeczeństwo domaga się jednak przede wszystkim łatwo strawnej papki, która w zupełności je zadowala. Od razu mam skojarzenie z plebsem z okresu starożytnego Rzymu. Elity zajmowały się kulturą, sztuką, poezją, nauką, a co robił plebs? Domagał się "chleba i igrzysk", który w zupełności wystarczał. A fakt, że jakiś artysta przyszedł na pokaz walk gladiatorów, nie oznaczało wcale że nie zajmuje się pracą twórczą na wysokim poziomie. Wszak nawet Seneka uczęszczał na igrzyska organizowane przez Nerona...

      Usuń
    7. Co do Ketchuma, to aż by się chciało użyć znanej sentencji "o gustach się nie dyskutuje". Tyle tylko, że to jedno z najgłupszych stwierdzeń na świecie, które uzyskało poparcie mas. Właśnie o gustach się dyskutuje najczęściej! Dodam, że czasem z sensem ;) Wszak właśnie o gustach dyskutujemy tutaj i teraz. Gust podlega dyskusji najczęściej, ważne by działo się to w sposób kulturalny i przyjęty przez wszystkich uczestników dyskusji. Nigdy nie powiedziałem nikomu - jesteś głupi, bo czytasz i lubisz to i to. Nigdy nie posunąłbym się do tak poniżających słów... poniżających ich autora. Niczego też nie zamierzałem ani nie zamierzam narzucać. Moje osobiste preferencje czy zdanie o zapaści współczesnych czytelników, jak i żałosnym poziomie niektórych pisarzy, to moje subiektywne zdanie, choć z pewnością w wielu aspektach zgodne z prawdą ;) Nie zamierzam jednak na twoim blogu uskuteczniać ostracyzmu społecznego. Owszem, wiadomo, że świat ubóstwia kicz i jest to jak najbardziej jego obiektywna opinia, ale krucjat przeciwko niewiernym wprowadzać w życie nie zamierzam ;)
      A Ketchuma nie znam i raczej nie poznam. Nie lubię horroru i krwawych jatek, więc po książki tego pana z pewnością nie sięgnę ;) Wyrosłem z tego typu literatury :)

      Usuń
    8. Zwróciłem, jasne, że tak. Ale co ja mogę? Powiedz mi? Co ja mogę z tym zrobić, poza marudzeniem, które nic nie wniesie? My, Polacy, jesteśmy w tym perfekcjonistami, ale to się nijak nie przekłada na czyny, a bez nich jest dalej to samo. Ja nie chcę każdej dziedziny mojego życia rozkładać na czynniki pierwsze i patrzeć ile niekorzyści wynika z takiego i takiego postępowania rządu czy firm. Nie chcę, bo bym z nerwów osiwiał jak Urbański i oszalał. ;)

      Z nagrodami to samo. Najbardziej mnie irytują Oskary właśnie, bo owszem, otrzymują je dobre pozycje, ale często znam inne lepsze. I czemu one nie dostały? Gdzieś kiedyś czytałem, że przynależność do jakichś kast podnosi prawdopodobieństwo otrzymania takiej nagrody. I tak to wygląda. Ja już nawet nie chce myśleć, co się przy wyborze Miss dzieje. ;) Nagrody książkowe jeszcze nie są tak złe, bo często zdarzy się jakiś Pulitzer czy Nobel, który faktycznie szalenie mi się podoba. Ale co ma na to wpływ i czy faktycznie jest najlepsza najlepsza? Nie wiem i nie chce mi się tego rozgryzać. :)

      Tylko, że dyskutowanie o gustach, dopóki nie wiąże się to z obrazą drugiej osoby, a o to przy takim dyskutowaniu bardzo łatwo, dlatego nie chce tego tematu poruszać. ;)
      No właśnie nie znasz Ketchuma, a piszesz że wyrosłeś z takiej literatury, Jachu, no weź. ;) To nie są wszystko horrorki -raz. Dwa: horror to zjawiska nadprzyrodzone. A czy zjawiskiem nadprzyrodzonym u Ketchuma jest znęcanie się dorosłych nad dziećmi czy zwierzętami? (a zapewniam Cię, że nie ma tam nawet wzmianki o wstąpieniu tam w kogoś szatana, demona itp.) Także to są thrillery. I to mocne thrillery. Serio. ;) Także może nie dyskutujmy na temat danej książki, autora, jeśli obaj go nie przeczytaliśmy od A do Z. Szanujmy się nawzajem. :)

      Usuń
    9. Ciastek, jedyne co możesz, to nie napędzać koniunktury na badziewie i odtwórstwo. Jeśli z wywieszonym jęzorem pędzisz do księgarni czy otwierasz stronę Arosa i zamawiasz kiepskie książki, to niejako przykładasz rękę do całego procederu ;)
      W jednym masz rację: nie wnikajmy za bardzo, bo i tak nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Tyle tylko, naszych dywagacji nie nazywaj marudzeniem typowym dla Polaków. My nie marudzimy, my z troską wypowiadamy się na temat przyszłości książek, rynku oraz poziomu czytelnictwa ;)

      Nie bardzo rozumiem co cię śmieszy w moim stwierdzeniu, że wyrosłem z literatury spod znaku horroru, thrillera itp. Wydaje się, że to dość powszechne zjawisko, kiedy w lubianej i często czytanej literaturze przestaje się znajdować rzeczy o których chciałoby się czytać. To właśnie mnie spotkało. Pisałeś o twórczości Ketchuma w której można znaleźć zarówno horror, jak i elementy thrillera, m.in. znęcanie się dorosłych nad dziećmi czy zwierzętami. Widzisz, miałem staż w prokuraturze, 3 lata przepracowałem w sądzie rodzinnym, byłem wolontariuszem w schronisku dla zwierząt. Widziałem więcej cierpienia ludzi i zwierząt, niż ty jesteś sobie w stanie wyobrazić czytając książki Ketchuma i innych pisarzy z tego gatunku. Uwierz mi, nie mam najmniejszej ochoty czytać o rzeczach, z którymi niejako spotykałem się na co dzień. Nie jestem masochistą, zwłaszcza w kontekście faktu, iż te książki nie wnoszą niczego nowego i poza napięciem, klimatem czy ludzkim okrucieństwem nie niosą żadnych innych treści. Fakt, nie czytałem Ketchuma, ale to nie oznacza wcale, że nie możemy o nim porozmawiać. Nieprawdziwe jest twoje twierdzenie, że trzeba przeczytać twórczość pisarza od A do Z, aby o nim dyskutować. Stephena Kinga przeczytałem ponad 50 książek, ale oczywiście nie wszystkie. Czy to oznacza, że nie mogę rozmawiać o jego twórczości? :)

      Usuń
    10. Ale chodzi o to, że ja chcę czytać to i to, i ja nie myślę, że napędzam tą samą koniunkturę, która na mnie zarabia i dzięki temu wypuszcza tysiące chłamu. Tylko co mnie to obchodzi, jak ja tego nie kupuję? :)

      Tylko, że ja Ci już wspomniałem, że to nie jest thriller z pościgami i ogólnie pierdółkami, tylko na motywach autentycznych. Idzie wyrosnąć z wrażliwości na ból i cierpienia innych istot? Jeszcze jak sam twierdzisz, że znasz to z autopsji? Rozumiem jak mi powiesz, że nie czytasz Ketchuma, bo czujesz niechęć po osobistych doświadczeniach albo byciu świadkiem, ale nie rozumiem jak piszesz, że można z tego wyrosnąć. :)

      Ja oczywiście mocno zawężam, bo nie wszystkie te książki Ketchuma są takie, ale jeśli Ty uogólniasz wrzucając niesłusznie wszystko do jednego worka, to ja po prostu reaguję. :) Nie mam zamiaru ani Cię wyśmiewać, ani się kłócić. Czysta wymiana argument i kontrargument. ;)

      Nie chodziło mi tyle o całą twórczość, co o konkretne książki, po prostu kilka pozycji od A do Z, żeby poznać autora. A rozmawiać możesz zawsze. Wolny kraj. ;)

      Usuń
    11. No cóż, jeśli to cię nie interesuje, to spuszczę zasłonę milczenia i zakończę te dyskusję :)

      Widzisz, można wyrosnąć ;) Po prostu nadchodzi w życiu niektórych osób pewien moment, w którym czuje się, mówiąc kolokwialnie, "za stary" na pewną twórczość. Tak samo jak wyrasta się z literatury dziecięcej czy młodzieżowej, wyrasta się też np. z kryminału, thrillera czy horroru. U mnie takie coś nastąpiło. Znalazłem inną, chyba bardziej dojrzałą, odmianę literatury i w niej się realizuję. Powroty do szeroko rozumianej literatury z gatunku grozy raczej napełniają mnie pewną frustracją, bo ciągle mam wrażenie - "gdzieś już to czytałem" :( Brak mi świeżego spojrzenia, świeżych pomysłów, czegoś więcej niż epatowanie okrucieństwem. Dawno nie miałem w rękach czegoś nowatorskiego. Mam wrażenie, że cała obecna literatura grozy jest pisana na jedno kopyto, które do mnie po prostu nie przemawia. Do tego dochodzi fakt osobistych przeżyć ludzkiego i zwierzęcego cierpienia. Uwierz mi, ktoś kto naprawdę widział cierpienie nie chce o tym czytać. Bo po co? I źle rozumujesz pisząc: "Idzie wyrosnąć z wrażliwości na ból i cierpienia innych istot? " Nie chodzi o wyrastanie z wrażliwości na ból i cierpienie, a o wyrastanie z czerpania przyjemności czytania o bólu i cierpieniu. To delikatna i subtelna różnica.

      Oczywiście, że nieco uogólniam, ale chyba nie aż tak bardzo. Nie jest specjalnie istotne czy książka w sensie czystości gatunku jest thrillerem czy horrorem, pytanie brzmi: czy niesie ze sobą jakieś poważniejsze treści poza klimatem czy nastrojem? Jedynie pozytywna odpowiedź na tak postawione pytanie zmobilizowałaby mnie do sięgnięcia po jego twórczość.

      Usuń
    12. To mamy teraz jasność, bo nie sprecyzowałeś konkretnie z tym wyrośnięciem. Ja czytam dla przyjemności horrory, takie thrillery z bólem i cierpieniem rzeczywistym czytam dla nabrania pokory i docenienia wartości w życiu, z których ja mogę dobrowolnie czerpać, a wiele osób gdzieś daleko nie ma nawet bezpiecznego schronienia, w którym może się schować i spokojnie przespać noc. Taki kop w dupę, wiesz, kiedy człowiek w dupie ma za dużo i zaczyna za bardzo marudzić i wybrzydzać, a są gorsze problemy w życiu. ;)

      Moim zdaniem tak. Bo jak czytam o krzywdzie dziecka ze strony rodzica i o prawie, które mimo to nie zabrania mu tego dziecka odwiedzać to ja się zastanawiam: Co jest, kur**, nie tak na tym świecie i z tymi ludźmi?

      Usuń