wtorek, 22 września 2015

BEZ ŚLADU - Harlan Coben [recenzja]

Tytuł oryginału: Fade Away
Seria: Myron Bolitar (tom: 3)
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 336
Gatunek: Thriller
Moja ocena: 4+/6







Greg Downing, jedna z największych gwiazd koszykówki i ekscentryczny samotnik, który nie utrzymuje bliższych stosunków z nikim, poza kolegami z drużyny, znika nagle bez słowa na kilka dni przed najważniejszymi meczami. Zmartwiony zniknięciem swojego pupila Clip Arstein - trener New Jersey Dragons - zwraca się o pomoc w odszukaniu Grega do Myrona Bolitara. Greg i Myron chodzili kiedyś razem do tej samej szkoły i należeli do jednej drużyny, gdzie byli największymi rywalami na parkiecie. Ich drogi się rozeszły, kiedy Bolitar w niemiłych okolicznościach nabawił się kontuzji, która na stałe wykluczyła go z gry w kosza. Mimo to Arstein sklada mu propozycje, aby ponownie dołączył do drużyny jako gracz i jednocześnie wszczął śledztwo, bo nikt nie może zyskać takiego uznania i zaufania wśród zawodników, jak inny zawodnik, który dzięki temu będzie mógł uzyskać odpowiednie informacje. Myron przyjmuje propozycje, powodowany ogromną chęcią ponownego wrócenia na boisko. Wszczyna śledztwo i już na początku odkrywa, że zniknięcie Grega może być powodem jego długów hazardowych u jednego z gangsterów. W jego domu odkrywa zaś ciało zamordowanej kobiety, która go szantażowała. Myron kontynuuje śledztwo i próbuje doszukać się w tym wszystkim wspólnego mianownika, nie zdając sobie sprawy, że wszystko to ma też związek z jego własną przeszłością.

Harlan Coben to jeden z najpopularniejszych współczesnych pisarzy thrillera, który na swoim koncie ma wiele pojedynczych thrillerów oraz serię powieści sensacyjnych i thrillerów z Myronem Bolitarem, która na ten moment liczy sobie 10 książek. Myron to były pracownik FBI, który teraz jest agentem sportowym i wspólnie z przyjacielem, Windsorem Hornem Lockwoodem III (w skrócie Win), prowadzą własną firmę. Praca w tym zawodzie doprowadza ich jednak niejednokrotnie do spraw kryminalnych, których - z racji doświadczenia Myrona z FBI - obaj się podejmują. Są więc detektywami amatorami, którzy od początku tej serii rozwiązują liczne przypadki kryminalne związane ze sportowcami i ich burzliwym życiem. I wszystko wskazuje na to, że każda następna książka z tym duetem, będzie dotyczyła tylko spraw związanych ze środowiska sportowców.

We wszystkich książkach, po jakie sięgam, zawsze bardzo cenie sobie poczucie humoru i gawędziarski styl autora - między innymi dlatego Stephen King jest moim ulubionym pisarzem - i nawet, jeśli fabuła nie jest zbyt zajmująca, a bohaterowie oryginalni, te dwa elementy sprawiają, że patrzę na książkę w lepszym świetle. Coben ma to do siebie, że pisze całkiem niezłe thrillery i powieści sensacyjne, chociaż bardzo szybko wylatują z głowy i niewiele się z nich pamięta. Możecie poddać mnie wszelakim formom tortury, a ja i tak nie wymienię wam żadnego bohatera z imienia (poza Myronem i Winem, bo to seria) i nie przybliżę bardziej fabuły jakiejkolwiek książki, bo pamiętam tylko pojedyncze zwroty akcji. Podoba mi się jednak u niego to, że potrafi kierować czytelnika na fałszywe tropy i wprowadzać momentami takie twisty fabularne, że bardzo ciężko się zorientować, kto w końcu jest winny, a kto nie, i o co w tym wszystkim chodzi.  

Coben ma też to, co podoba mi się u Kinga, czyli gawędziarski ton i pozytywne poczucie humoru, które przejawia się głównie w dialogach. I właśnie seria z Myronem i Winem to głównie zabawne i ironiczno-prześmiewcze dialogi i docinki, które niejednokrotnie wywołują u mnie parsknięcie albo co najmniej uśmiech w stylu debila. Zagadki kryminalne są dobre, ale od Harlana podobają mi się bardziej te książki poza serią, bo są w nieco większym stopniu zakręcone. Mimo wszystko nie stanowi to dla mnie przeszkody, by sięgać po kolejne książki z Myronem i Winem i cieszyć się lekturą, bo czasu poświęconego na czytanie każdej książki z tym duetem na pewno nie uważam za stracony.

Na koniec krótko i konkretnie. Jeśli chcesz bardziej mięsistego i rozbudowanego fabularnie thrillera i ciekawych portretów psychologicznych detektywów i morderców, to bardziej proponuję Chattama albo Deavera. Jeśli zaś wolisz lekturę lekką, łatwą, przyjemną, z zabawnymi dialogami i prostszą fabułą, to zdecydowanie polecam Harlana Cobena. ;)

Przypominam o trwającym konkursie:

24 komentarze:

  1. Okej. Przekonałeś mnie. Łapię za to przy najbliższej okazji. No i okładka jest różowa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jak mam być szczery, to ten róż jest jednym z minusów tej książki, ale nie chciałem takiej trywialnej sprawy poruszać w recenzji. :P Ta okładka jest z czasów, kiedy Albatros miał fatalną serię wydawania byle jak, byleby znane nazwisko pojawiło się na półce. Coben, King i Masterton, których czytałem najwięcej, i którzy wydawani są właśnie przez Albatrosa mieli pełno takich beboków, na które kiedyś niejednokrotnie kląłem. :)

      Usuń
  2. To prawda, Harlan Coben pisze raczej lekko i dla przyjemności czytelnika. "Bez śladu" mnie akurat mało urzekło (może to przez grę w kosza :) ), ale powieści "Nie mów nikomu" oraz "Bez pożegnania" pokazały, skąd wzięła się sława autora i nakłoniły mnie swego czasu do zakupu kilku kolejnych. Czekają na swoją kolejkę :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie urzekło, ale jeśli się zgadzamy to znaczy, że coś w tym jest. Coben jednak jest dobrą opcją na formę niezobowiązującej rozrywki i nigdy z niego nie zrezygnuję. Mi też bardzo podobały się te książki, które wymieniłaś i właśnie je miałem na myśli pisząc w recenzji, że wolę książki tego autora spoza serii z Myronem i Winem. Dla mnie jednak do dzisiaj na pierwszym miejscu jest "W głębi lasu".

      Usuń
  3. Ja po Cobena sięgam na chybił trafił. Bez śladu czytałam, ale baaaardzo dawno temu i słabo pamiętam. Lepiej w pamięć mi zapadła Klinika śmierci, czy Mistyfikacja, pierwsza książka tego autora jaką czytałam. Ogólnie ja uważam Cobena za mojego osobistego mistrza thrilleru/kryminału, bo choć nie próbowałam wielu autorów w tym gatunku, niczyje książki mnie tak nie wciągnęły.
    Chattama czytałam jedną książkę, a mianowicie Obietnicę mroku i spodziewałam się czegoś... mocniejszego. Biorąc pod uwagę jaki "hardkor" zaserwował autor nie za dobrze to o mnie świadczy (nie wiem, czy czytałeś), ale po prostu wydawało mi się, że o tej tajemnicy więcej było szumu przed jej ujawnieniem, niż po. Ale chcę jeszcze sięgnąć po Trylogię zła... Deavera w ogóle nie znam, ale chciałabym spróbować, jak zacznę poszukiwać nowych ciekawych twórców thrillerów. Nie samym fantasy człowiek żyje, a oprócz niego nie nudzę się właśnie tylko przy wspomnianym przed chwilą gatunku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, słabo pamiętasz i powiem Ci, że to jest częste w wypowiedziach osób, które czytały Cobena, bo szybko te fabuły z głowy ulatują. Mimo wszystko też należy do grona ulubionych pisarzy. :)
      "Obietnica mroku" jest częścią składową "Trylogia zła". Ma tam z nią pewne powiązanie. Ale "Trylogia zła" to jest dla mnie porównywalna tylko z "Kolekcjonerem kości" i "Tańczącym trumniarzem" Deavera. Żadna inna książka nie umywa się do tego cyklu. Widziałaś filmy Siedem, Kolekcjoner, Kolekcjoner kości + lubisz i często sięgasz po thrillery i kryminału = Chattam i Deaver priorytet. ;)

      Usuń
    2. Nie widziałam wymienionych przez Ciebie filmów, ale może to kiedyś nadrobię. A jak się tak zastanowię to faktycznie Cobena książki ciężko zapamiętać ;)
      Wiem, że Obietnica mroku nawiązuje do Trylogii zła postacią policjantki... A od Deaver co polecasz? Te dwie wyżej, czy coś innego? Bo dobre thrillery lubię, ale Obietnica mroku mnie momentami... denerwowała. Fakt, było trochę psychologii i tego napięcia, w związku zamieszaniem w śledztwo małżonków, ale sam motyw Plemienia... to dziwnie zabrzmi, tak jak już pisałam, ale ta tajemnica nie była dla mnie taka mroczna i okropna i w ogóle, a przez całą prawie książkę strasznie było o tym dużo pieprzenia za przeproszeniem. Więc Obietnica mroku w stu procentach mnie nie zadowoliła niestety, a Chattam taki polecany.

      Usuń
    3. To warto to kiedyś nadrobić, tym bardziej że film to chwila, a te przeze mnie wymienione są bardzo wysoko w rankingach filmów ogółem. :)
      Otchłań zła (pierwsza część trylogii zła) nie powinna Cię denerwować, bo to taki mocny, pełnokrwisty, momentami psychologiczny thriller. Czytaj czytaj, jestem ciekaw opinii. :)
      Jak nie widziałaś Kolekcjonera kości to tę książkę spokojnie możesz od Deavera brać, a potem sobie zobaczyć film. :) Tańczący trumniarz też się nada. To jest cykl detektywistyczny, gdzie Kolekcjoner to tom 1, a Tańczący to 2.

      Usuń
  4. Jak skończę całą Agathę Christie czytać to zacznę rozglądać się za Cobenem :) Inaczej mogłaby mi się Agatha przestać podobać jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź HC. Dla Ciebie niemal każda jego książka to jeden dzień i przeczytane. :)

      Usuń
    2. Aż tak szybko nie czytam :) Ale pewnie gdybym miał czas danego dnia to dałbym radę, ponieważ z tego co widzę jest to krótka książka. :)

      Usuń
    3. Jakbym miał czas to łyknąłbym to w dwa wieczory, łyknąłem w 3. Więc dla Ciebie 1. :)

      Usuń
  5. Mógłbyś polecić może jakiś dobry thriller oprócz Cobena? Ostatnio właśnie mam ochotę na ten gatunek tylko kompletnie nie wiem za co się zabrać. Czytałem do tej pory Browna i Rollinsa i to by było tyle :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Otchłań zła" Maxime Chattam. Jak lubisz filmy w stylu Siedem, Kolekcjoner kości, Kolekcjoner to będziesz zadowolony. :)

      Usuń
  6. Cobena miałem okazję na razie czytać "Klinikę Śmierci" i przyznam szczerze, że nawet przypadła mi do gustu. Mówiłem sobie, że przeczytam więcej jego książek, ale wyszło jak zawsze - coś innego w ręce wpadło i klops. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coben lubi też tak w rękę wpaść i szybko przeczytany ląduje z powrotem na półce. Nie czytałem "Kliniki", ale styl i schemat Cobena jest w każdej książce taki sam, tylko fabuła i nazwy postaci się zmieniają. :)

      Usuń
  7. Od Harlana Cobena zaczęła się moja miłość do tego gatunku. Przeczytałam jego wszystkie książki, oczywiście są lepsze i gorsze, to naturalne, przy takiej ilości powieści, któraś zawsze nie w spełni stu procentach naszych oczekiwań. Jednak cenię sobie jego twórczość od lat, jestem wierną fanką, chociaż jedną z ostatnich powieści mnie rozczarował ;) Jednak mam do niego sentyment i będę sięgać dotąd, dokąd będzie publikował swoje książki ;)
    Pozdrawiam Kamil i życzę przyjemnego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, i kolejny punkt wspólny. :) Znaczy się, że ile razy będę wracał do Cobena, tyle razy Agnieszka będzie wbijała tutaj? :) (Oczywiście oprócz tego, że poza tym wpadać będziesz jeszcze. :P). To faktycznie jesteś fanką ostrą, on ma przecież bardzo dużo książek, a Ty je wszystkie przeczytałaś. I która najlepsza? Masz wszystkie na półce?
      Dziękuję. Ja z kolei miłego dnia życzę. ;)

      Usuń
  8. Fajna recenzja ;) Co prawda wydaje mi się, że Myron nie prowadzi firmy z Winem (Win ma chyba jakąś swoją firmę) ale to raczej nie jest istotne. Sam połknąłem całą serię z Myronem na raz i teraz trochę tego żałuję bo nie mam żadnej sensownej alternatywy a czasami przydałoby się wrzucić na ruszt jakieś luźne czytadełko ;) Swoją drogą Ciacho może możesz coś polecić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ;) Nie? To w takim razie mój błąd. Bo byłem przekonany, że założył Myron, a Win jest jego małym wspólnikiem, nie tylko pracownikiem.
      Takiej typowej powieści sensacyjnej czy thrillera w stylu Cobena będzie mi ciężko Ci polecić, bo nic nie przychodzi mi do głowy. Spróbuj tego Chattama, jak nie znasz. Bardzo dobrze pisze też Lehane, który ma serię kryminalną, podobnie jak Coben.

      Usuń
  9. Win nie jest pracownikiem ;) On jest przyjacielem Myrona i zazwyczaj ratuje go, gdy nasz główny bohater wpada w tarapaty :D Chattama już czytałem ale to cięższy kaliber niż Coben, spróbuję Lehane'a. Dzięki za polecenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz jeszcze sprawdzić Simona Becketta - Chemia śmierci albo Nesbo - Czerwone gardło. To takie kryminałki. Ciężko jest polecić mi konkretnie stricte powieść sensacyjną, bo jedyne co mi się nasuwa to Dan Brown, ale jego to pewnie znasz i to są grubsze książki. Jednak Simon Beckett i Nesbo to nie są objętościówki, więc możesz spokojnie sprawdzić w 2-3 wieczory. Mi obaj bardzo przypadli do gustu, zwłaszcza Beckett, który mnie zainteresował antropologią sądową, bo pisze w swoich książkach o Trupie Farmie - autentycznej placówce, gdzie studenci uczą się na "żywych" zwłokach.

      Usuń
  10. Miałam okazję czytać kilka jego książek i nie koniecznie mnie zachwyciły. Jakoś nie przemawia do mnie jego styl.

    OdpowiedzUsuń
  11. Za dużo twistów fabularnych? :)

    OdpowiedzUsuń