niedziela, 26 kwietnia 2015

ZDRADZIECKIE SERCE - Edgar Allan Poe [recenzja]

Tytuł oryginału: The Tell-Tale Heart
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Randall i Sfinks
Liczba stron: 153
Gatunek: Horror
Moja ocena: 3+/6









Edgar Allan Poe to jeden z najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich pisarzy, poetów i krytyków literackich w historii. Urodzony w 1809 w Bostonie niedługo był wychowywany przez rodziców, bo zmarli po zaledwie kilku latach, po jego narodzinach, i młodym Edgarem musiała zaopiekować się inna rodzina. Od dzieciństwa żył w biedzie i prześladował go pech. Był hazardzistą i popadł w długi. Przyjął się do wojska z zamiarem ułożenia sobie lepszego życia, ale po 2 latach zrezygnował. W międzyczasie pisał opowiadania i wiersze. Przez jakiś czas współpracował z wydawnictwem, ale kręgi literackie nie uznawały jego twórczości, toteż nie mógł utrzymywać się spokojnie z samego pisania. Dodatkowo śmierć jego żony doprowadziła do tego, że Poe stał się alkoholikiem i narkomanem. Sam zmarł w wieku czterdziestu lat w niewyjaśnionych okolicznościach. Sławny i doceniony ten wykolejeniec życiowy stał się dopiero po śmierci, dzięki licznym opowiadaniom grozy, wierszom i jedynej powieści, które miał w swoim dorobku. 

Oficyna Wydawnicza Randall i Sfinks postanowiła zebrać w jednym tomie kilka utworów Poego i oddać go w ręce czytelników, nie wyjaśniając przy tym powodu, dlaczego wybór padł akurat na te opowiadania. Niemniej jednak zbiór ten składa się dokładnie z 10 opowiadań, gdzie możemy przeczytać np. o: księciu Prospero, który chcąc ustrzec siebie i kilkuset gości przed szalejącą czerwoną śmiercią zamyka wszystkich w zamku; mężczyźnie, który, aby móc poślubić ukochaną, musi udowodnić przyszłemu teściowi, że w jednym tygodniu mogą wystąpić trzy razy niedziele; człowieku poddanym przerażającym torturom psychicznym, gorszym od cielesnych; odkrywcy, który gawędził sobie z mumią czy o pewnym restauratorze, który filozoficznie rozprawiał na temat duszy z samym diabłem.

Wszystkie 10 opowiadań mieści się na zaledwie 152 stronach. Krótki zbiór na kilka wieczorów. Opowiadania są różne, jedne lepsze, drugie gorsze, jak w każdym zbiorze. Oczywiście wszystkie to groza, więc mroczne, złe i powinny straszyć. Mi osobiście ten zbiór średnio przypadł do gustu. Czytałem go już kilka lat wstecz i nie zrobił na mnie większego wrażenia. Od tego momentu przeczytałem kilkadziesiąt innych opowiadań Poego. Niedawno postanowiłem wrócić do tego zbioru i dać mu szansę ponownie, ale wrażenia mam podobne. Może dlatego, że te najlepsze, moim zdaniem, nie znajdują się w tym zbiorze. Te ze Zdradzieckiego serca nie specjalnie mi się podobały i już na pewno trzeci raz po ten zbiór nie sięgnę.

Przyznam Wam się też bez bicia, że szalenie nie lubię pisać recenzji do zbiorów. Nie ważne, czy są to zbiory kilkunastu krótkich opowiadań, czy zbiory zawierające 2-3 dłuższe nowele. Każdorazowo zastanawiam się, co ja mam dokładnie napisać, aby miało to ręce i nogi, aby było wiadomo, o czym są poszczególne opowiadania, na jakim poziomie stoją i w jaki sposób są napisane. No i przede wszystkim, aby było zachęcająco lub nie. Nie często też sięgam po opowiadania, bo lubię "poczuć" lekturę i wejść do świata wykreowanego przez autora, a to możliwe jest przy dłuższych treściach. Czytając opowiadania jestem rzucany z jednego miejsca w drugie, od jednej koncepcji do następnej, od bohatera do bohatera, na bardzo krótko albo na nieco dłużej. Za każdym razem emocje budowane od nowa tyle razy, ile opowiadań jest w zbiorze. Nie często to lubię. I za każdym razem, gdy po takim przeczytanym zbiorze mam się zabrać za pisanie to wymiękam. Jeszcze pal licho, jak czytany zbiór machnę w kilka dni i jestem z wrażeniami na świeżo. Ale gdy czytanie takiej książki jest rozłożone w czasie znacznie dłużej, jak w przypadku tej akurat pozycji, no to po prostu: ogień! 

Być może niepotrzebnie zaprzątam sobie tym głowę. Być może pisanie bardziej treściwych recenzji do takich pozycji jest kwestią wprawy przy częstszym sięganiu po nie. Myślę, że przekonam się o tym zapewne niebawem, bo zamierzam sięgać częściej po zbiory opowiadań, żeby się do nich jeszcze bardziej przekonać i przede wszystkim, aby nauczyć się o nich sensownie pisać. Nadarza się dobra okazja, bo Wydawnictwo Mag wydało niedawno zbiór opowiadań Neila Gaimana (mojego ulubionego pisarza), którego znam tylko z powieści, więc zobaczymy co z tego wyjdzie.

Jeśli zaś chodzi o zbiór Zdradzieckie serce to mogę powiedzieć jeszcze tyle, że po przeczytaniu znacznej ilości opowiadań Poego, nie zawiera on za wiele tych dobrych. Jest w nim jednak pewna perełka, opowiadanie, które "ryje psychę" i  zrobiło na mnie wrażenie najbardziej ze wszystkich, jakie kiedykolwiek w życiu przeczytałem. Mam na myśli opowiadanie "Studnia i wahadło", i jeśli miałbym wytoczyć jakiś mocny argument za tym, aby sięgnąć po ten zbiór, to właśnie "Studnia i wahadło" byłoby tym argumentem. Nawet jeśli mielibyście nie przeczytać żadnego z pozostałych opowiadań przeczytajcie chociaż te, bo jest naprawdę genialne!

2 komentarze:

  1. Osobiście bardzo lubię od czasu do czasu sięgać po opowiadania. Tego autora czytałam dawno temu, jako nastolatka, pamiętam, że wtedy lektura jego opowiadań była dla mnie czymś niesamowitym, strasznym i lubiłam je czytać. Nie wiem, jak teraz odebrałbym jego twórczość... jednak dla tego jednego opowiadania postaram się zapolować na tę książkę, bo jestem go bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na ogół też lubię, ale rzadko po nie sięgam z powodów, jakie napisałem. :) Opowiadań grozy się naczytałem najwięcej. Ze współczesnych to w większości King, a z klasyków to właśnie Poe, Lovecraft, M. R. James, Machen, Blackwood czy Hodgson. Szczególnie polecam Lovecrafta i Blackwooda. Dwa opowiadania od tego drugiego (Wierzby i Wendigo) są prześwietne. A "Studnia i wahadło" to właśnie te opowiadanie, gdzie człowiek został poddany torturom, ale torturom przerażającym. Jak będziesz miała okazję i chwilkę to koniecznie przeczytaj. :)

      Usuń