niedziela, 25 stycznia 2015

CÓRKA ŁUPIEŻCY - Jacek Dukaj [recenzja]


Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 131
Gatunek: Science fiction, hard science fiction
Moja ocena: 4+/6








Na swoje osiemnaste urodziny Zuzanna Klajn otrzymuje trzy wyjątkowe prezenty: symulator prekoncepcyjny od swojej przedurodzonej przyjaciółki, pierścień ipsacyjny od pośmiertnej prababki, i dostarczony specjalnie przez brukselskiego notariusza tajemniczy amulet od ojca, który nie żyje od 15 lat. Nie wiadomo jak zginął. O nim samym też Zuzanna nic nie wie. Póki co wie tylko, że dawno temu zniknął z jej życia i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. A teraz dostała od niego w podarku amulet, bez wyjaśnień i bez wskazówek co do jego użyteczności. Postanawia przez to odwiedzić grób ojca, gdzie przed oczyma pojawia się jej niespodziewanie pewne Miasto, które postanawia zwiedzić. Po wejściu objawiają jej się  obrazy tajemniczej, starożytnej metropolii, której nigdy w życiu nie widziała. Miasto ją fascynuje i przeraża, chce je odkrywać, ale ostatecznie ucieka, a gdy się obraca spostrzega, że Miasta już nie ma. Niedługo jednak okazuje się, że jego pojawienie się ma związek z amuletem otrzymanym od ojca. Zuzanna chce ponownie wejść do Miasta i zbadać je, i kryjące się w nim tajemnice, ale najpierw musi rozstrzygnąć w jaki sposób użyć amuletu, aby tajemnicza metropolia pojawiła się ponownie.

Jacka Dukaja poznałem w ubiegłym roku sięgając po Inne pieśni - książkę, która mnie zafascynowała i długo siedziała w mojej głowie, wobec czego obiecałem sobie, że sięgnę jeszcze po kolejną książkę tego autora, a jak okaże się, że będzie na równym, albo zbliżonym poziomie do poprzedniczki, to prawdopodobnie przygoda z Dukajem będzie trwała znacznie dłużej. Druga pozycja, która wpadła mi w ręce to Córka łupieżcy.  Książka opiera się na archeologii, traktuje o upadłych cywilizacjach, co widać po tajemniczej, starożytnej metropolii, która wyrasta niespodziewanie przed główną bohaterką. Nic nie wiadomo o tym, kiedy Miasto powstało i skąd pochodzi, ale jego datowanie przewiduje się na czas sprzed Big Bangu.  Oprócz tego mamy świat, w którym żyje główna bohaterka (o czasie wiadomo tyle, że nie minęła jeszcze druga połowa XXI wieku). Świat znacznie rozwinięty technologicznie, tutaj ludzie potrafią zaplanować swoją przyszłość jeszcze przed narodzinami; można wybrać swój genotyp, fenotyp, datę i miejsce przeznaczenia; pośmiertni żyją w Cieniu; żyjący potrafią porozumiewać się z przedurodzonymi (np. swoim nienarodzonym jeszcze dzieckiem) i pośmiertnymi (np. praprababką), dzięki zażywaniu libarytu (coś na kształt narkotyku, który wprowadza w lsen i dzięki temu można nawiązać rozmowę); architektura opiera się na elfickiej i jest pełno nieznanych dotąd gadżetów.

Jak to zwykle bywa u Dukaja prosta rzecz biorąc fabuła zawiera mnóstwo smaczków, które czynią lekturę wyjątkową; specyficzny język, sporo naukowego słownictwa, trochę neologizmów, nieco teorii arystotelesowskich, rozważań filozoficznych, mistyki, fizyki, matematyki i archeologii, która w tym utworze jest najważniejsza, bo to na niej opiera się cała kwintesencja utworu, idea Miasta i upadłych cywilizacji, od których można czerpać korzystną naukę. Oprócz tego mamy świetne nawiązania do popkultury; do Indiany Jonesa, Men in Black, Aliens, czy dwóch książek Philipa K. Dicka "Ubik" i "Człowiek z Wysokiego Zamku", na których częściowo opiera się też książka Jacka Dukaja. Bohaterowie żywi nie mają za bardzo rozbudowanych portretów psychologicznych, ale to pewnie dlatego, że najważniejszych bohaterem tej książki jest tajemnicze Miasto i związane z nim przesłanie.

Córka łupieżcy to książka, która bez wątpienia wymaga od czytelnika maksymalnego skupienia i oderwania od rzeczywistości, a przy tym myślenia. Już pierwsze strony dosyć wyraźnie poruszą szare komórki i mózg zacznie się wprowadzać uszczęśliwiony w stan upojenia graniczący z orgazmem. Lektura zatem skierowana jest do osób lubiących takie wyzwania w formie hard science fiction. Ja sam czytając Dukaja czuje się taki mały, maluśki wobec jego kreacji świata, jego wyobraźni, którą przelał na papier i daje mi na tacy, a jednak uparcie czytam. Czuję się jakby mnie przywiązał do krzesła i tak bezbronnego okładał pejczem, i albo będę się opierał i walczył, jak potrafię najlepiej, albo poddam i będę w takim stanie zmaltretowania trwał do samego końca tej książki. Drugi raz z rzędu wybrałem tę pierwszą opcję, mimo że zrozumieć w pełni wszystkiego w tej książce nie potrafiłem. Ale chociaż zgwałcony umysłowo czuję się usatysfakcjonowany, że zrozumiałem dość sporo i dotrwałem ponownie z Dukajem do końca. ;)

2 komentarze:

  1. Nie znam jeszcze książek Dukaja. Oczywiście wiem, że wysoko ceni się jego "Inne pieśni" oraz inne pozycje. Być może jednak "CÓRKA ŁUPIEŻCY" jest najlepszą propozycją, by zacząć tę przygodę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz spróbować od "Córki", aczkolwiek jest to tylko cząstka możliwości Dukaja. To taka minipowieść, jako dodatek do reszty jego dzieł. Znacznie bardziej cenię sobie wspomniane właśnie "Inne pieśni", które uważam za arcydzieło, bo tam jest cała kwintesencja dukajowskich możliwości. Serdecznie polecam. :)

      Usuń